Meta testuje subskrypcje Instagrama i Facebooka
lut28

Meta testuje subskrypcje Instagrama i Facebooka

Meta zaczęła fazę testów płatnej subskrypcji na Facebooku i Instagramie. Za kilkanaście dolarów miesięcznie firma oferuje użytkownikom oznaczenia potwierdzające autentyczność profili. Podobną drogą poszedł całkiem niedawno Twitter, co zresztą okazało się niełatwą do odkręcenia pomyłką. Płatna opcja na portalu Marka Zuckerberga nie jest jednak jeszcze dostępna w naszym kraju. Analitycy oceniają, że konta tego typu mogą być już w niedalekiej przyszłości bardzo ważne dla sytuacji finansowej firmy Meta. Co dają płatne konta na serwisach społecznościowych? Platforma Meta planuje wprowadzić płatną subskrypcję na Facebooku i Instagramie. Uzyskane dzięki temu oznaczenia mogą wiązać się z dodatkowymi atrakcjami dla użytkowników. Takich jak szereg udogodnień promocyjnych, pozwalających na skuteczniejsze dotarcie do odbiorców. Opcja testowana jest obecnie wśród użytkowników w Australii i Nowej Zelandii. Meta Verified, bo taką nazwę nosi subskrypcja, to koszt 11,99 dolarów miesięcznie w wersji przeglądarkowej i 14,99 dolarów na iOS. Jak wspominaliśmy, niedawno podobna opcję udostępnił dla swoich użytkowników Twitter. Płatne konto w tym serwisie oznacza mniej reklam, możliwość publikowania dłuższych nagrań wideo czy lepszą widoczność tweetów. Twitter Blue już niedługo powinien być dostępny w naszym kraju i będzie kosztował od 40 do 60 zł miesięcznie. Płatne subskrypcje mogą w szybkim tempie stać się ważnym źródłem dochodów dla portali społecznościowych. Głównie dlatego, że targetem tego typu usług jest przede wszystkim klient biznesowy. Twórcom i wydawcom oraz innym podmiotom, którym zależy na wizerunku, znak jakości od Meta może się przydać czy wręcz okazać niezbędny dla efektywnego działania. Ostatecznie jednak o sukcesie zadecyduje popularność znaczników na serwisach należących do firmy Meta. Wykupionych subskrypcji musi być wystarczająco dużo, by generowały dochód. Warto podkreślić, że płatne konta na portalach społecznościowych są wciąż kiepsko widoczne, dlatego muszą nieść użytkownikom szereg konkretnych dodatkowych korzyści. Zwłaszcza że do tej pory wszystkie popularne portale były darmowe i internauci zdążyli się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Po doświadczeniach Twittera widać, że na razie bilans ten jest ujemny. Atuty kont premium są zbyt małe i użytkownicy rezygnują z nich na tyle często, że zyski nie wyrównują strat z reklam. Czas pokaże, czy Meta zrobi to lepiej i uniknie kontrowersji oraz negatywnych opinii. Ważne jest to, by wprowadzanie opłat stanowiło część długoterminowej strategii biznesowej, a nie stanowiło doraźnej próby łatania dziur w budżecie. Wiadomo przecież, że Meta zainwestowała bardzo duże środki w wirtualną rzeczywistość, co jeszcze się nie zwróciło. Chęć wprowadzenia opłat może być dobrym pomysłem, ale muszą za tym iść konkretne udogodnienia dla...

Czytaj dalej
Czym jest Chat GPT i jakie ma zastosowania?
sty31

Czym jest Chat GPT i jakie ma zastosowania?

Chat GPT (Generative Pre-trained Transformer) to rodzaj chatbota, który zaczął działać dzięki firmie OpenAI w listopadzie 2022 roku. To w tym momencie zdecydowanie najlepszy ze wszystkich dużych modeli językowych OpenAI GPT-3.5. Stworzono go do generowania odpowiedzi najbardziej zbliżonych do języka, jakim posługujemy się my, ludzie. Przy odpowiednich umiejętnościach może służyć jako doskonałe narzędzie do tworzenia tekstu, systemów dialogowych czy tłumaczeń. Co ważne, Chat GPT wykorzystuje algorytmy uczenia się i głębokiego przetwarzania tekstu. Nie tylko porozmawiać z AI Chat GPT został stworzony dzięki architekturze GPT-3 (Generative Pretrained Transformer 3). Właśnie dlatego może przetwarzać ogromne ilości treści i uczyć się w trakcie dialogu. Co w tym kontekście oznacza proces uczenia się? Chat GPT nie korzysta ze wzorów i schematów, tworząc odpowiedzi na pytania, które zadają mu ludzie. Raczej nadrzędny jest dla niego kontekst dialogu oraz wiarygodne treści podane w naturalny sposób. Co ważne, odpowiedzi AI na Chacie GPT są prawdopodobne, ale nie zawsze prawdziwe. Sami twórcy przyznają, że formuła nie obejmuje jeszcze odpowiedniej selekcji informacji. Przez to merytoryczna odpowiedz sztucznej inteligencji może brzmieć wiarygodnie, ale nie zawsze jest prawdziwa. Mankament, o którym mówimy wyżej sprawia, że Chat GPT nie może być jeszcze w pełni wykorzystany do tworzenia profesjonalnych treści. Choć język, jakim posługuje się AI, jest naturalny, informacje, jakie wybierze trzeba już dodatkowo sprawdzić. Nie znaczy to, że już teraz nie można wykorzystywać tego narzędzia jako wsparcia w pracy. Jakiej? Ponieważ system opiera się na ciągłej nauce, dzięki czemu odpowiedzi AI są coraz bardziej precyzyjne, z czasem znajdzie się dla niej sporo zastosowań. Mogą być to na przykład aplikacje oparte na dialogu, tłumaczenia czy proste teksty marketingowe. Jak zaznaczyliśmy wcześniej, na tym etapie z pomocą AI nie stworzymy tekstu eksperckiego, czy nawet wiarygodnej historycznej analizy. Mimo że system ma dostęp do mnóstwa informacji, nie potrafi jeszcze weryfikować faktów. Często nie odróżnia też prawdziwych informacji od hipotez. Stąd pomyłki, do których Chat GPT bez problemu się przyznaje.  Mimo mankamentów czaty, za pomocą których można porozmawiać ze sztuczną inteligencją, zyskują w krótkim czasie ogromną popularność. Pozwala to przewidywać, że w najbliższym czasie systemy tego typu mają szansę zrewolucjonizować nie tylko komunikację, ale i sposoby tworzenia treści marketingowych. Już teraz rozmowy z AI okazują się świetną zabawą, która wciąga miliony użytkowników. Generują oni hasła, wiersze, opowiadania czy treści poradnikowe ucząc się nowej technologii i poszerzając jej...

Czytaj dalej
Polacy nie chcą kupować przez media społecznościowe
gru14

Polacy nie chcą kupować przez media społecznościowe

Zakupy w mediach społecznościowych są możliwe od jakiegoś czasu. Jak się jednak okazuje, spora część Polaków nie jest ani trochę zainteresowana tym sposobem robienia zakupów. Do takich wniosków doszli autorzy raportu „Polaków Portfel Własny: Polacy na e-zakupach 2022”. W poniższym artykule przeanalizujemy zawarte w nim wyniki. Są one bardzo ciekawe pod względem zachowań i trendów w świecie wirtualnym polskich internautów. Zapraszamy do lektury! Raport dotyczący zakupów w mediach społecznościowych W ostatnim czasie na zlecenie Santander Consumer Banku przeprowadzono badanie „Polaków Portfel Własny: Polacy na e-zakupach 2022”. Jego wyniki mogą nieco zaskakiwać, bo mimo to, że coraz więcej Polaków z roku na rok korzysta z internetu, to wcale nie są oni chętni, aby w świecie wirtualnym tzw. metaverse robić zakupy. Mowa tutaj o ogóle społeczeństwa bez względu na jakiekolwiek preferencje czy wszelkiego rodzaju podziały jak choćby płeć. Czy media społecznościowe powoli odchodzą do lamusa? Raczej nie powinniśmy wiązać niechęci do robienia przez nie zakupów do samego korzystania z nich. Choć w niektórych aplikacjach można zauważyć spadki w liczbie użytkowników. Ile osób słyszało o zakupach w mediach społecznościowych? Jak wskazano w raporcie dla Santandera, aż 82% osób w ogóle nie miało pojęcia o tym, że istnieje tego typu możliwość robienia zakupów. To dosyć dziwne biorąc pod uwagę fakt, że sam Facebook wyszczególnił na stronie głównej swój Marketplace. Natomiast o sposobie kupowania towarów i usług przez media społecznościowe słyszało 27% osób w wieku 18-29 lat i 20% w wieku 30-39 lat. Pod względem miejsca zamieszkania wyróżnić można mieszańców miast z liczbą ludności pomiędzy 50 a 250 tys. mieszkańców. O takiej możliwości zakupów słyszało tam 20% osób. W dużych metropoliach takich osób było 27%. Patrząc na ukończone etapy edukacyjne, o zakupach przez media społecznościowe słyszało najwięcej osób ze średnim (19%) i wyższym (23%) wykształceniem. Większość Polaków nie chce korzystać z takiej możliwości Wśród badanych większość nie chce nigdy skorzystać z możliwości zrobienia zakupów w mediach społecznościowych. Takich osób jest aż 60%. Większa część z nich to mężczyźni (65%) oraz osoby w wieku poprodukcyjnym (74%), co akurat nie musi nikogo dziwić ze względu na ogólnie mniejszą chęć do korzystania z nowych technologii przez starsze osoby. W grupie wiekowej, w której najwięcej osób słyszało o takiej formie zakupów, czyli osób w wieku 18-29 lat, ponad połowa badanych nie ma pełnego przekonania do zawiązywania takich transakcji i podchodzi do nich nieufnie. Powyższe wyniki według autorów badania mogą wiązać się z bardzo małą świadomością tematu w społeczeństwie, gdzie 89% Polaków nigdy nie robiło zakupów w ten właśnie...

Czytaj dalej
Twitter – aktualna sytuacja
lis21

Twitter – aktualna sytuacja

Wokół Twittera panuje zamieszanie, a serwis nie radzi sobie z dezinformacją wśród użytkowników. Wszystko przez problematyczną sprzedaż serwisu. Przepychanki wokół zmiany właściciela trwają od kilku miesięcy, szkodząc temu popularnemu medium społecznościowemu. Wszystkiemu winny wydaje się Elon Musk, który jako nowy właściciel zaczyna ostro monetyzować Twittera. Wcześniej grymasił z kupnem potentata. Czy nowe kierownictwo wyjdzie serwisowi na dobre? Ostra zmiana w polityce Twittera Całe zamieszanie zaczęło się, gdy Musk ogłosił w kwietniu, że chce kupić serwis. Kłopoty pojawiły się już miesiąc później, kiedy zainteresowany ogłosił, że do kupna może nie dojść. Musk twierdził wtedy, że kierownictwo witryny nie chce udostępnić mu pełnych danych o liczbie użytkowników. Po tym oświadczeniu ceny akcji spółki spadły. Ponieważ kupujący pierwotnie zgodził się kupić akcje spółki po ponad 52 dolary za sztukę, a za sprawą jego działań ich wartość spadła, część akcjonariuszy pozwała Muska. Tymczasem on wycofał się z oferty i wrócił do niej dopiero pod pewnym przymusem i groźbą odszkodowania. Wszystko to nie wyszło serwisowi na dobre. Sytuację pogorszyło podejście przyszłego właściciela do spółki Twitter i jej pracowników. Musk od początku zapowiadał zwolnienia i przeprowadził je, gdy tylko został właścicielem firmy. Chaotyczna i masowa fala zwolnień sparaliżowała firmę i zmusiła kierownictwo do ponownego zatrudniania osób, bez których system nie jest w stanie funkcjonować. Tego typu sytuacje przyczyniły się do wspomnianej wcześniej dezinformacji, jaka zapanowała na serwisie. Cała transakcja pokazała Muska raczej w niekorzystnym świetle. Jako człowieka dążącego do maksymalnej monetyzacji spółki, który przy okazji promuje niezdrowe podejście do balansu między pracą a życiem prywatnym. Niszcząca monetyzacja Gdy Elon Musk wreszcie zdecydował się na zapowiedziany wcześniej zakup, oprócz masowych zwolnień wprowadził też kilka znaczących zmian w samym serwisie. Jedna z nich była szczególnie nietrafiona. Chodzi o błękitny znaczek, który do niedawna można było kupić za niecałe 8 dolarów. Znaczek służył wyróżnieniu nazwiska lub marki i przed jego otrzymaniem należało przejść szczegółową weryfikację. Nowy właściciel to zmienił, co zaowocowało falą oszustów, którzy na Twitterze z wzmiankowanym znaczkiem podszywali się pod znane osobistości lub marki. Obecnie sprzedaż znaczka została wstrzymana.  Z powodu agresywnej polityki z Twittera wycofało się sporo dużych reklamodawców i jego dalsze losy są bardzo niepewne. Szczególnie że nowe plany odbiegają mocno od obecnej linii rozwoju serwisu. Musk chciałby rozwinąć Twittera do formy multimedialnego centrum, w którym wymienianie się poglądami będzie tylko jedną z opcji. Elon widziałby w tym miejscu również usługi bankowe, sprzedaż czy rozrywkę. Czy te ambitne plany centralizacji się powiodą? Czas pokaże, na razie projekty Muska napotykają opór wśród największych firm z branż, które miałyby stać się częścią centrum...

Czytaj dalej
Rozszerzenia blokujące reklamy nie będą działać w Chrome
paź04

Rozszerzenia blokujące reklamy nie będą działać w Chrome

Już na początku 2023 roku Google wprowadzi aktualizację przeglądarki Chrome, która może nie spodobać się sporej części użytkowników. Aby zmaksymalizować zyski z reklam niemożliwe stanie się korzystanie z popularnych blokad typu AdBlock i Ublock. Blokada tego typu rozszerzeń z pewnością wpłynie na komfort używania znanej przeglądarki i może sprawić, że zrezygnuje z niej wielu dotychczasowych fanów.  Koniec blokad reklam Ujawnione niedawno dokumenty z działu wsparcia technicznego zdradzają szczegóły dotyczące nowej wersji przeglądarki Chrome. Aktualna wersja czyli Manifest Version 2 pozwala na swobodne korzystanie z rozszerzeń, które blokują reklamy. Nowa odsłona narzędzia czyli Manifest Version 3 została stworzona tak, by blokady nie działały. Oznacza to kłopoty dla użytkowników, ale według specjalistów będą one mniejsze niż się wydaje. Dlaczego? Większość użytkowników Chrome korzysta z przeglądarki na telefonach i innych urządzeniach mobilnych. Adblockery przeznaczone do działania na komórkach są bardzo zawodne. Dlatego najczęściej instalowane są na komputerach osobistych lub laptopach. W świetle tych faktów blokada rozszerzeń może być mniej uciążliwa niż można byłoby przypuszczać. Skąd ta zmiana? Według analiz Google jest największym dostawcą reklam na świecie. Właśnie dlatego uniemożliwienie instalowania blokad materiałów marketingowych im się opłaca. Nawet jeśli ucierpi na tym wizerunek firmy, zyski się zwiększą. Ponieważ z blokad przynajmniej raz w miesiącu korzysta ponad 40% użytkowników, zmiana ma spore znaczenie. Co ciekawe, Google jest w swojej strategii raczej odosobnione. Podczas gdy Chrome będzie pełne niechcianych reklam, takie przeglądarki jak Firefox koncentrują się na zwiększeniu prywatności swoich klientów. Jak to robią? Tworzą i wypuszczają na rynek coraz skuteczniejsze i bardziej spersonalizowane blokady ułatwiające korzystanie z przeglądarki. W perspektywie czasu może to oznaczać dla Google stratę wielu klientów, którzy zwyczajnie zaczną korzystać z wygodniejszych narzędzi umożliwiających im blokadę niechcianych treści...

Czytaj dalej
Dyrektywa Omnibus a e-handel
cze07

Dyrektywa Omnibus a e-handel

Sklepy internetowe i stacjonarne kuszą nas promocjami w takim stopniu, że trudno już znaleźć normalną ofertę. Wszystkie są wyjątkowe, niepowtarzalne i mega korzystne. Przynajmniej według wspierających je reklam. Sami doskonale wiemy, że w praktyce bywa z tym tak naprawdę różnie. Często właściciele sklepów, zwłaszcza internetowych, sztucznie zawyżają ceny i manipulują nimi tak, by efekty wyglądały jak najkorzystniej dla konsumenta. Czyli zwyczajnie zachęciły do kupna. Drugą z częstych nieuczciwych praktyk jest publikowanie spreparowanych komentarzy. Takich, które zachwalają produkty i pochodzą rzekomo od prawdziwych klientów, którzy są zachwyceni z zakupu. Tu także zdarza się, że takie opinie pisane są na zamówienie przez copywriterów. Żeby walczyć z takim podejściem i ochronić konsumentów, Unia Europejska wprowadziła właśnie dyrektywę Omnibus, która przynosi kilka istotnych zmian w kwestiach handlu internetowego czy stacjonarnych sklepów. Jedną z kluczowych kwestii, jakie zaczęły obowiązywać 28 maja tego roku, jest obowiązek informacyjny nałożony na właścicieli sklepów. Dotyczy to nie tylko źródeł, z jakich pochodzą towary, ale także właściwego informowania w zakresie praw konsumentów i stron transakcji kupna-sprzedaży. Dzięki temu procesy mają być jaśniejsze i bardziej zrozumiałe. Podobnie jak kwestie związane z cenami. Jak wygląda to w praktyce? Obecnie przedsiębiorcy obok aktualnej ceny promocyjnej muszą prezentować również najniższą cenę produktu z ostatnich 30 dni. Ma to zapobiec wspomnianym wcześniej pompowaniu cen w celu wywołania sztucznych obniżek. Żeby wprowadzić tę dyrektywę w Polsce, rząd będzie musiał wnieść poprawki do niektórych ustaw obejmujących związane z relacjami konsument-sprzedawca. Parlament i Rada Unii Europejskiej, wprowadzając wspomniane zmiany, pragnie ujednolicić zasady dotyczące handlu. Zarówno w stacjonarnych sklepach, jak i w przypadku e-commerce. Istotne jest także wprowadzenie jednolitych sankcji obowiązujących w przypadku łamania nowych zasad przez przedsiębiorców. Wymierzaniem takich kar w Polsce zajmie się wojewódzki inspektor Inspekcji Handlowej. Grzywna nałożona na przedsiębiorstwo może wynieść 20 tysięcy złotych. Jeśli natomiast w ciągu kolejnych 12 miesięcy od upomnienia dojdzie do następnych naruszeń, kolejna kara to już kwota 40 tysięcy. Nowe zasady dotyczą także funkcjonowania platform e-commerce. Dotyczy to informowania o podmiocie, z którym zawierana jest umowa. Ma to bowiem znaczenie, ponieważ w przypadku osób prywatnych nie obowiązuje prawo do 14-dniowego zwrotu zakupionego towaru. Co ważne umieszczenie takich informacji w regulaminie nie będzie wystarczające. Konsument musi zostać odpowiednio poinformowany o swoich prawach, możliwości reklamacji czy...

Czytaj dalej